.

[02] relacja

relacja z balu


Abecadło imprezowicza 
  


Czymże byłby bal szkolny bez paru „małych” skandali? A gdy już do czynienia mamy ze świętem zakochanych, co najmniej jedna różdżka musi dać upust skrajnych emocji swojego szalejącego z zazdrości właściciela. Nasza redakcja ma zaszczyt przedstawić Wam, drodzy czytelnicy, relacje z balu walentynkowego, na którym niewielu udało się zachować godność i zdrowy rozsądek. Jesteśmy zdania, że miłości zdecydowanie należy odpuścić bycie tematyką takich wydarzeń, bo nie sprzyja ona prawidłowemu rozwijaniu się młodzieńczych, pełnych buzujących hormonów, ciał. Po pominięciu faktu, że Dumbledore zdecydowanie nie powinien zabawiać się w dekoratora wnętrz, gdyż wychodzi mu to jak starej desperatce z obsesją na punkcie kociąt, możemy wreszcie przejść do konkretów i od A do Z zrelacjonować Wam - singlom, którzy nie postawili na parkiecie swej dumnej nogi, lub zapitym umysłom, którym po czasie urwał się film - wielkie wydarzenia z emocjonującego balu walentynkowego! 

A więc możemy zacząć bardzo niepozornie, acz optymistycznie i wybudzić w najbardziej skamieniałych sercach młodych niewiast odrobinę uczucia i nadziei na spotkanie tego jedynego księcia na śnieżnobiałym hipogryfie. No dobrze – nie będzie może aż tak kolorowo, ale w słowniku miłości nie ma takiego słowa, jak „proste”, czy sformułowania „brak przeszkód”. Bardziej odpowiednim stwierdzeniem określającym ten stan byłoby "emocjonalne spaghetti" jako synonim popaprania.  Lecz ostatecznie wyżerające zdrowy rozsądek, gorejące uczucie wygrywa, nasi drodzy czytelnicy, a przekonała się o tym Hannah Collins – przed balem posiadająca rzekomo chłopaka mugola. Lecz jak tu się nie zapomnieć, patrząc w oczy Lucasa Roya, który w szarmancki sposób zaprasza Cię do tańca? 

Hannie widocznie zawirowało w głowie pod wpływem strzału amora, ponieważ gdy oboje wyszli Wielkiej Sali, dziewczyna dała się prowadzić Puchonowi prosto do odległej klasy, zza drzwi której poczęły rozbrzmiewać romantyczne melodie, wydobywające się z fortepianu. Nie trzeba było długo czekać na najbardziej łapiące za serca wyznania miłości, jakich już dawno nie mieliśmy okazji usłyszeć. Długo czatowaliśmy pod salą ze szklanką przytkniętą do drzwi, nasłuchując wszelakich wymowności i dowiedzieliśmy się, że Hannah zdecydowała się zerwać ze swoim wcześniejszym chłopakiem na rzecz kochanka z Hufflepuffu. Mamy wielką nadzieję, że starania Lucasa nie poszły na marne i już niedługo zobaczymy tę dwójkę przechadzającą się po korytarzach Hogwartu za rączkę. Ewentualnie zadowolimy się też skandalem. 

Na "balu złamanych serc” miała miejsce również ewidentnie jedna z najgorętszych awantur, której wyjaśnienie będzie trudnym i żmudnym zadaniem, jednak ominięcie tej skandalicznej wiadomości w naszej gazetce, byłoby dla nas i dla Was, jak odmówienie spożycia Felix Felicis – i cieszcie się, że Wasze życie nie obfituje w takie zagmatwania, jak w przypadku naszych bohaterów. "Generalizujemy!" - twierdzicie, ale wierzcie nam na słowo: cotygodniowe goszczenie na łamach naszej gazety ma wysoką cenę.

Zacznijmy od schadzki Bastiana White z Kristel Scriven, o której pisaliśmy w ostatnim numerze, jednakże żaden z delatorów nie był w stanie określić i potwierdzić tego, co wydarzyło się z tym duetem, który nagle zniknął w głębinach korytarza. Jak się okazało, oboje udali się do Pokoju Życzeń. Harce, którym się oddawali, korzystając z romantycznej atmosfery zapewnionej im przez Pokój Przychodź-Wychodź pozwoliły nam wnioskować, jakoby pewne lody zostały przełamane, nienawiść skruszona, a bariera raz na zawsze pokonana. Nie jesteśmy pewni co do Bastiana, jednakże dla Kristel był to ten „pierwszy raz”. Idylla zakończyła się nad ranem, kiedy kochankowie postanowili "zapomnieć o całej sprawie", kierują się dobrem ogółu. Jak szlachetnie! Później okazało się, że Bastian szybko związał się z Millie Walker, która w tym samym czasie została obrońcą w drużynie quidditcha, a Kristel borykała się z „friendzone”, w którym utknęła z Syriuszem Blackiem. Do tej sałatki należy dodać jeszcze jeden składnik, bez którego potrawa byłaby bez smaku - Remus Lupin, przyjaciel Krukonki, dowiedziawszy się o całej sprawie (jak i skąd, nie mamy pojęcia, do czego z trudem się przyznajemy), obiecał nie puścić pary. Jak się jednak okazało, obrazy to prawdziwe lokomotywy, ponieważ plotkom nie było końca i finalnie Syriusz dowiedział się o całym romantycznym sam na sam. Nasze kondolencje. Koło zostało zatoczone, więc wracamy do naszego balu. Nie jesteśmy zdziwieni, że Black swoim zwyczajem postanowił utopić smutki w oceanie Ognistej, coby dodać sobie nieco odwagi przed "Ostateczną konfrontacją". Nie byłby sobą, gdyby nie postanowił utopić kogoś jeszcze, tym razem w morzu inwektyw i gorzkich żalów. Kristel, na której nie pozostawił nawet jednej suchej nitki postanowiła odwdzięczyć mu się ciosem wymierzonym w policzek, co zamiast ostudzić nieco zapędy Blacka i wprawić go w poczucie winy, przypominało wsadzenie kija do gniazda wyjątkowo sympatycznych Mrówek Faraona. Jakby tego było mało, na pole minowe wkroczył nasz pechowiec, Kapitan Bastuś, który już na wejściu został obrzucony wiązanką uszczypliwości przez Blacka, zazdrosnego o to, że nie był pierwszy w wyścigu o cnotę Kristel. Lipa, Panie Black. W wyniku przepychanki, Black wylądował na stole z jedzeniem, Kristel zapłakana opuściła Wielką Salę, Remus załamał ręce nad losem swoich przyjaciół, a Bastian wybiegł za Millie Walker, która, szczęśliwie dla nas, wszystko słyszała! 

I pomyśleć, że jeszcze godzinę temu nasi zawodnicy tańczyli wtuleni w siebie, wymieniając się płomiennymi wyznaniami, dotyczącymi ich planów na związek. Mamy nadzieję, że Walker nie wybaczy mu tak szybko, że puścił się z jej współlokatorką. 

A skoro już jesteśmy przy zawodnikach Quidditcha, to należy przypomnieć o kolejnym wydarzeniu znamionującym to, że Bal ten przejdzie do historii. Mowa oczywiście o Naczelnej Fance Drew Burrymore'a - Josephine Hawkins, która postanowiła na przekór swojemu byłemu, pojawić się na balu z właśnie Drew. Sytuacja ta jednak aż prosiła się o osobny artykuł, który znajdziecie na następnych stronach. 

Bale to zgromadzenia, na których przeważnie się tańczy, poznaje nowych ludzi, albo podpiera ściany. Ludzie zarzekają się, że ich nie cierpią, ale wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że później jak jeden mąż maszerują do Wielkiej Sali, ponieważ absencja podczas takiego wydarzenia jest równoznaczna z towarzyską śmiercią. Okazuję się jednak, że można łączyć przyjemne z pożytecznym  i na balu robić coś, co się lubi. Zasadę tę doskonale zaprezentowały Kate Avery i Ariana Rosie, które za punkt honoru postawiły sobie "rozruszanie imprezy". Misję o kryptonimie "Upokorzyć Gryfona" wypełniały punkt po punkcie z zaskakującą dbałością o detale. Na przykład zadbały o to, by pół sali widziało, jak Kate podkłada chłopakowi nogę, a później słyszało jej krzyki dotyczące jego braku umiejętności stania prosto. Ofiarami geniuszu zła Ślizgonek padła również nieznana nam z imienia Puchonka, po uszy zakochana w Jasie Malfoy'u. Tym razem niecny plan przewidywał zaaranżowaniu tańca z jej obiektem westchnień, który Katelyn przerwała, przejawiając chęć wymiany argumentów z chłopakiem, a mówiąc "argumentów" na myśli mamy te głównie niewerbalne. W efekcie załamana Puchona opuściła bal w akompaniamencie dźwięków pękającego serca. Oryginalny sposób na przetrwanie balu, nie sposób temu zaprzeczyć. 

Czujemy się zobligowani do tego,
 aby pogratulować Willowi gustu.
Jakkolwiek wprawienie Redakcję w szok graniczy z cudem, tak Will Mulciber może być od teraz nazywany przez Was cudotwórcą, bo udało mu się dosłownie zabić nam ćwieka. Oczywiście, od pewnego czasu zdawaliśmy sobie sprawę z nieumiejętnie skrywanego uczucia, jakim darzył pannę Mary MacDonald z Gryffindoru,  które zresztą jest w pełni odwzajemnione, ale nie sądziliśmy, że okoliczności wymuszą na Mulciberze tak drastyczny krok jak oświadczyny! I kiedy przed Pokojem Wspólnym Gryffindoru Will padł przed wybranką swego serca (albo wybranką Bellatrix Lestrange) na kolana, tak my, przygnieceni szokiem, padliśmy razem z nim, a oczekiwanie na odpowiedź Mary odczuwaliśmy jak piekielne męki. Tłumiliśmy w sobie głośne "ZGÓDŹ SIĘ, NA CO CZEKASZ, KOBIETO?!", aż w końcu dziewczyna również uklękła przy ukochanym, roniąc potok łez, co odebraliśmy jako odpowiedź twierdzącą. Pech chciał, że sielanka została przerwana przez kolegów Willa, co oznaczało konieczność udania się do Wielkiej Sali, aby wziąć udział w kolejnej odsłonie dramatu, polegającej na odgrywaniu wielkiej farsy przed nauczycielką astronomii. Jak i po co, kto wie? 

Dramat pomału staje się naszym ulubionym zwrotem, kiedy patrzymy co też niektórzy uczniowie Hogwartu wyrabiają ze swoim życiem, na własne życzenie pakując się w sam środek wielkiego bagna. Ręce nam opadły. Elias Lancaster definitywnie nie należy do grona rozgarniętych w związkach osób, bo jak też inaczej można wytłumaczyć kompletnie irracjonalne zachowanie kapitana puchońskiej drużyny quidditch'a, który w wyniku zakładu wymienił się z Noelle Westley zarazkami z jamy ustnej, co o dziwo w naszej kulturze jest bardzo romantycznym gestem, a później zamiast kuć żelazo póki było gorące, mając przyklejoną do siebie Noelle ot tak po prostu stchórzył i zwiał! Nie pozostaje nam nic innego, jak pokręcić z dezaprobatą głową i publicznie skarcić Lancastera za brak odwagi i smykałki do wykorzystywania okazji. W efekcie doprowadził Westley do łez i pozwolił, aby jego własne uczucia go przerosły. Cóż za zły przykład! 

Przezorny zawsze ubezpieczony. Jack
wykazał się praktycznym myśleniem,
dobierając wodoodporne gumofilce do
swojej szaty wyjściowej. 
Skoro już wkroczyliśmy w okręg irracjonalnych zachowań i alternatywnych sposobów spędzania czasu, wręcz należy wspomnieć o prowodyrze większości dziwnych i zaskakujących akcji w szkole - Jacku Bizzare, który gdzie się nie pojawi, tam jego jaźń podświadomie określa najważniejszy cel jego egzystencji - namieszać. Niezobowiązująca rozmowa z przebraną za łabędzia Elsą Menzel nie zapowiadała niczego złego, ale, jak się okazuje, najdziwniejsze pomysły wpadają nagle, a żarówka, która ni stąd ni zowąd zaświeciła jasno nad głową Jacka dała nam jasno do zrozumienia, że coś jest na rzeczy. Trudno było uważać pomysł, którym chłopak podzielił się z Puchonką za coś "z jajem" i byliśmy pewni, że Bizzare stracił formę, a jednak w swym geniuszu, albo kompletnej niewiedzy wybrał najgorszy moment i najgorsze osoby, którym zapewnić postanowił szybki, odświeżający prysznic. Czystą przyjemnością było dla nas obserwowanie McGonagall w roli zmokłej kury, Slughorna z przekrzywionym tupecikiem, kompletnie przemoczonego Benjamina Georgijewa i całą resztę zszokowanych takim obrotem spraw osób. Widząc w co się wpakował, Jack podjął próbę ulotnienia się z imprezy. Ucieczka z pola bitwy była jednak daremna, gdyż chłopak dostał oszałamiaczem i zaliczył bliskie spotkanie z podłogą. Slughorn zgarnął resztę ferajny, a Jack i jego nowa koleżanka Elsa zostali zostawieni na pastwę przeszczęśliwej McGonagall. Współczujemy. 


Mawiają, że im bardziej ludzi do siebie ciągnie, tym świat robi więcej, aby ich rozdzielić. A tymczasem Ci na górze byli za bardzo zaabsorbowani obserwowaniem komediodramatu rozgrywającego się w innych częściach sali, aby zauważyć co się wyrabiało w samym jej centrum. Według nas, w tym akurat konkretnym przypadku czyjaś interwencja byłaby bardzo zabawna, ale tak się złożyło, że wszyscy bezpośrednio zainteresowani sprawą Ignotusa Darkfitcha i Evy Reeve ulotnili się gdzieś w tłumie i tylko Delatorzy byli świadkami pierwszej konfrontacji tej dwójki, od kiedy Ślizgon obiecał zapomnieć o Gryfonce. Wyglądało na to, że ta mu wybaczyła. Mało tego, wyglądało na to, że wcale nie przeszkadzał jej fakt, że dłonie Ignotusa oplotły się wokół jej ciała jak dwa węże w parodii tańca, polegającej na kiwaniu się w przód i w tył, a czasem nawet na boki. Ciężko stwierdzić, jakie tematy poruszali w swojej rozmowie, bo między nich nie dało się wcisnąć nawet szpilki, a co dopiero któregoś z delatorów, ale podejrzewamy, że eks-para była bardzo zgodna, ponieważ chwilę później zsynchronizowali zegarki i umówili się przed wielką salą, prawdopodobnie mając w zamiarze dokończenie debaty w jakimś zacisznym miejscu, gdzie mogli się ukryć przed Jamesem Potterem, Lily Evans i całą resztą świata. Faktycznie, Pokój Życzeń bardzo sprzyja w znajdywaniu wspólnego języka. Eva, możesz spytać kuzyna. On i Kristel coś o tym wiedzą. 

Zaskakujący, zdumiewający, zadziwiający i miejscami nawet gorszący - tak określić można Bal Walentynkowi 1977 w Hogwarcie. I jakkolwiek wcześniejsze przymiotniki są zgodne z prawdziwym stanem rzeczy, aktualnie o wiele bardziej odpowiednie jest słowo zakończony.

Dzieło zbiorowe

2 komentarze:

  1. No, no, widzę, że Delatorzy posuną się do wszystkiego, byleby mić ciekawe artykuły. Nieładnie tak podsłuchiwać!

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba możemy uznać, że nasz cel: "uczynić Bal Walentynkowy 1977 najbardziej niezapomnianym balem w historii Hogwartu" zakończył się stu-, a nawet dwustuprocentowym sukcesem! XDD Zgromadzenie wszystkich wątków w jednym miejscu niemal przekracza moje granice "ogarnialności", mózg rozjeb... zmasakrowany! ;D

    OdpowiedzUsuń

Redakcja prosi o zachowanie kultury w Waszych bluzgach!