parodia wywiadu
Jak nie przeprowadzać wywiadu z królewską parą
Ze wszystkich zjawisk na
świecie, nie licząc promocji na fasolki wszystkich smaków, najbardziej lubimy
Ironię Losu. Objawia się zawsze najmniej pożądana i sprawia, że jedni ją
kochają, a drudzy nienawidzą, ponieważ ci pierwsi mogą podziwiać, jak z drugich
czyni swoje ofiary. Cóż, najwięcej na ten temat powiedzieć mogą Bastian White i
Kristel Scriven, którzy w wyniku w pełni demokratycznych wyborów zostali
obwołani Królem i Królową Miłości na Balu Walentynkowym w naszym Hogwarcie.
Całą tę historię w pigułce poznacie z tego reportażu.
Kiedy
w miejscu spotkań naszej redakcji padła propozycja tego tematu, wiedziałam, że
jest to coś dla mnie. Redaktor Naczelnik nie był pewny, czy może mi zaufać w
tak poważnej sprawie. W końcu jestem początkującą, a podjęłam się bardzo
trudnego wyzwania, które w chwili usłyszenia wyników wyborów okazało się
jeszcze cięższe do wykonania. Macki Naczelnika sięgają bardzo daleko, a ja
obiecałam mu reportaż na medal. Prawdopodobieństwo, że coś pójdzie nie tak było
zbyt wielkie, żebym miała nie rozważać możliwości, że coś może mi się nagle
stać i świat może już nigdy o mnie nie usłyszeć.
Ale
zacznijmy od początku.
Dochodzi
dwudziesta trzecia, kiedy biorę do ręki kolejny kieliszek wyjątkowo mdłego
ponczu i przyglądam się wielkiej kuli, do której napływają niewielkie
karteluszki z typowanymi nazwiskami przesyłane przez czarodziejów z każdego
kąta sali. Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę z tego jak przebiega
głosowanie. Do szklanej kuli wpaść może jeden głos na króla i jeden na królową
pisany jedną ręką ucznia czy nauczyciela, a mimo to wydaje się, że stos kart do
głosowania jest olbrzymi i znacząco przekracza liczbę osób znajdujących się w
sali. Postanawiam się temu przyjrzeć nieco później. Krzywię się nieznacznie,
kiedy jakiś łokieć odnajduje moje żebra, przez co o mało nie wylewam na siebie
nie do końca opróżnionego kieliszka. Jednocześnie obserwuję bawiący się tłum,
gdzie każdy uczeń jest potencjalnym przedmiotem mojego wywiadu. Kogo wybiorą?
Dlaczego? Pytań jest mnóstwo, a czasu coraz mniej.
Nie
wiem, ile minut mija, zanim Dumbledore podniósł się ze swojego tronu miejsca i stuknął łyżeczką w
kieliszek, czym zwrócił na siebie uwagę całej sali, dając tym samym znak Abbey Dockery, wokalistce Różdżki
Amora, aby dokonała prezentacji Króla i Królowej. Obracam się w kierunku urny,
ale tej już nie ma i klnę szpetnie pod nosem, ponieważ przegapiłam tak ważny
element tychże wyborów. Abbey zawiesza głos, aby spotęgować nerwowość
towarzyszącą oczekiwaniu na werdykt, aż w końcu padają znamienne słowa, które
dla jednych stanowią całkowite zaskoczenie, a dla drugich pewniak.
–
Kristel, Bastian, zapraszamy was na scenę w celu dekoracji. – Widzę, jak na
scenę wkracza lekko skonsternowany White, który wygląda jak męski odpowiednik
Poppy Pomfrey w tym swoim uniformie i jestem prawie pewna, że to jego
niespodziewanie jest niczym więcej, jak umiejętnościami aktorskimi. Chwilę
później z tłumu wyłania się rozbujana alkoholem sylwetka Kristel, która nieco
zmieszana stanęła koło swojego króla. Nie dziwię się. Nie od dziś wiadomo, że
była para do dziś pała do siebie antypatią, a tym samym ktoś stawia ich na
środku Wielkiej Sali, zakłada korony i każe odtańczyć pełen miłosnej pasji
kawałek. A jednak, kiedy w towarzystwie gwizdów, ukrywanych uśmieszków i słów
zachęty ze strony innych, powoli dających się na powrót porwać w rytm muzyki,
patrzę na Kristel i Bastiana, widzę, że w ich ruchach czai się niepewność i
skrępowanie i nie dane jest mi się im lepiej przyjrzeć, ponieważ w chwili
zakończenia, jak na złość krótkiego kawałka, oddalają się od siebie i znikają
mi z oczu.
Tajemnicę
ich zachowania zostawiam sobie na później i zmierzam z kolejnymi kieliszkami w
stronę Bastiana, którego pomalowana na złoto korona połyskuje w jego równie
jasnych włosach. Pora wypełnić delatorskie obowiązki.
–
Jak przystało na królewską parę, miłość wisiała w powietrzu między wami, kiedy
tańczyliście – zagajam z ironią, wręczając mu kieliszek.
–
Bliższe prawdy jest stwierdzenie, że miłość została powieszona – mówi, po czym upija pokaźny łyk
i odstawia kieliszek z brzdękiem na stolik. Uśmiecham się, wnioskując, że
prawdopodobnie jest już wystarczająco wstawiony, by odpowiedzieć na kilka
pytań.
–
Czy przypadkiem Kristel nie powinna chcieć ci wydrapać oczu? A tymczasem
baliście się do siebie odezwać – zauważam, przechylając nieco głowę.
–
A co? Wywiad przeprowadzasz?
– Proszę
bardzo, nie dość że zabawny to i błyskotliwy – odpowiadam.
–
Cokolwiek powiem i tak napiszesz po swojemu, więc darujmy sobie tę część, kiedy
odpowiadam na twoje pytania. – Minęły raptem dwie sekundy i ostatnie, co widzę,
zanim mina na dobre mi zrzedła, są plecy chłopaka znikające w tłumie.
Więc
już? To tyle? Nie oczekiwałam, że zacznie wylewnie opowiadać o tym, jak planuje zniwelować głód w Afryce i walczyć o pokój na świecie podczas swojego tournee po Domach, ale przydałoby się odrobinę zaangażowania.
Nie
poddaję się jednak. Potrzebuję materiału, więc postanowiłam zasięgnąć opinii
osób trzecich na temat wyboru Króla i Królowej. Rozglądam się za kimś
odpowiednim, kiedy jakaś sylwetka wpada na mnie, więc chwytam się krawędzi
stołu, żeby nie upaść. Niech skonam, Drew Burrymore. Właściwy człowiek we
właściwym miejscu.
Przedstawiam
się i informuję o organizacji, do której należę. Krukon mruczy coś pod nosem, z
czego zdołałam wychwycić jedynie „Cholerny (…) Beathan (…) oszczerstwa (…)
homoseksualny”.
–
Jak skomentujesz wybór twojego współlokatora na Króla Balu? – pytam,
przerywając mu tyradę.
Drew
wydaję się być zaskoczony, jakby spodziewał się całkowicie innego pytania.
–
Oczywiście, skłamałbym, gdybym powiedział, że nie zżera mnie zazdrość. Jednak,
z drugiej strony, w pełni rozumiem, a nawet popieram decyzję jury. Wiadomo:
jaki bal, taki król. A jeśli bierzemy pod uwagę naszą walentynkową potańcówkę,
czyli efektowne połączenie tandety, tragikomedii i przerostu formy nad treścią,
to Bastian rzeczywiście był kandydatem niezaprzeczalnie bezkonkurencyjnym.
Dziękuję
za opinię i w międzyczasie wypatruję Kristel, a gdy
moje czujne oko już ją dostrzega, narasta we mnie panika, że zaraz mogę przegapić
wywiad z królową balu. Jeśli nie uda mi się złapać jeszcze raz Bastiana, to
będzie moja ostatnia szansa na wyjście z twarzą z tej sytuacji. Dziewczyna
chwiejnym krokiem, co chwila się o kogoś obijając, zmierza do drzwi
wyjściowych, więc i ja udaję się w ich stronę, by dopaść ją i zagadnąć o kilka
kwestii. Grzecznie przepraszam Drew, a następnie paru innych uczniów, na
których wpadłam, próbując dogonić Krukonke. Gdy już znajduję się obok niej,
lekko zdyszana, lecz żeby zachować profesjonalizm, próbuję ustabilizować swój
oddech; pytam, torując jej drogę:
– Kristel, już wychodzisz? – Rzucam znaczące spojrzenie na trzymany
w jej ręku kieliszek, a wypełniony był bodajże nie niskoprocentowym szampanem,
a czymś znacznie mocniejszym. – Myślałam, że po paru kieliszkach będziesz tu
prawdziwą królową imprezy – puszczam jej oko.
– Eeee, przepraszam, ale kim ty w ogóle jesteś? – Odpowiada po
chwili taksowania mnie wzrokiem pełnym pogardy. Staram się nie peszyć i
oczywiście nie zniechęcam się zachowaniem dziewczyny, wręcz bardziej ekscytuję,
że przeprowadzę tak interesujący, emocjonujący wywiad – z pijaną Królową Balu.
– A czy ty, Kristel, wiesz kim jesteś? Królową Balu! Wywołanie
twojego imienia zapewne nie było dla ciebie dużym zaskoczeniem, jesteś bardzo
pewna siebie. Ale… – Przerwała mi tu, wydając z siebie przeciągłe „taaa”. – Ale
wszyscy doskonale widzieliśmy, że partner ci nie podpasował – dziewczyna
wykrzywiła twarz w ironicznym uśmiechu i parsknęła.
– Naprawdę? Mylisz się. Mi każdy podpasuje. Więc zapraszam. Tak,
możesz ująć to w tej swojej cholernej gazecie. Pieprzy mnie to – roześmiała
się. – Tak, te określenie jest naprawdę bardzo trafne. – Powiedziała, po czym
zwróciła się prosto do mnie, zdezorientowanej nowicjuszki,: – Idę, nie śledź
mnie, idź do Bastiana.
– Dopiero, co u niego byłam – odpowiedziałam z gulą w gardle i
postanowiłam zaryzykować: – Wciąż się nie lubicie? Moim skromnym zdaniem chodzi
o coś więcej. Jesteście ze sobą? Ukrywacie ten związek przed Millie Walker? – W
odpowiedzi Kristel uniosła do góry jedną brew.
– Przygotuj się dziewczyno następnym razem, bo widać, że błądzisz
i błądzisz ale chyba nigdzie nie dojdziesz. Cześć. – I zostawiła mnie samą jak
palec, wychodząc przez wielkie drzwi wyjściowe i udając się w bliżej mi
nieznanym kierunku.
Obiecałam coś obszernego i bogatego w czytelnicze doznania, a
tymczasem dwie próby podjęcia rozmowy z królewską parą okazały się kompletnym
fiaskiem. Powinnam zacząć pisać testament.
Zbliża się druga w nocy, kiedy pijany Syriusz Black wpadł na mnie,
po czym, zataczając się z pełną determinacją usiłował dostać się do miejsca,
gdzie sięgał jego ogarnięty szaleństwem wzrok. Spoglądam w tamtym kierunku i
dostrzegam Kristel i jej partnera, Remusa Lupina. Merlin dał mi drugą szansę na
ocalenie swojego życia, więc pędzę w tamtym kierunku, spodziewając się
pikantnych szczegółów.
Słysząc wyrzuty Blacka czuję się jak w Boże Narodzenie, podczas
rozpakowywania prezentów. Będę żyć! Nikt nie ześle mnie na Syberię! Do akcji
wkracza White, a Syriusz przenosi swoją uwagę na niego, krzycząc coś o wspólnej
nocy, jego i Kristel, a do mnie dociera, jak bardzo się pomyliłam ze swoimi
pytaniami i dosłownie dałam się zbyć. Usiłuję zapamiętać jak najwięcej z ich
kłótni, ale fakty mieszają mi się z procentami we krwi i nie wiem już kto z kim
spał, a kto chciałby spać.
Zanim się obejrzałam, Bastian wybiegł za Millie Walker, Kristel
rozpłynęła się w powietrzu, a jedynymi pozostałymi uczestnikami starcia są Syriusz
i Remus, którzy mało mnie już obchodzą w obliczu nieuchronnej śmierci.
Nic tu po mnie, więc udaję się do swojego dormitorium,
zastanawiając się nad tym, jak zatuszować brak sensownego wywiadu. Jednocześnie
obawiam się, że nawet ten pozbawiony sensu będzie ostatnim, jaki
przeprowadziłam.
Spisano: Ostatnie_Pożegnanie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja prosi o zachowanie kultury w Waszych bluzgach!