.

02. BAL WALENTYNKOWY: Labradorek







Viva najmodniejsi!

Zanim przejdziemy do właściwej części artykułu, profesor Labradorek przypomina:

Bal - rzeczownik, rodzaj męski - uroczyste przyjęcie, na którym głównym elementem zabawy są tańce jest udowodnienie całemu światu swojego statusu w społeczeństwie za pomocą argumentu kocich ruchów w rytm niezidentyfikowanych muzykopodobnych dźwięków, argumentu najbardziej krzykliwego makijażu, najwyższych szpilek, najkrótszego i najbardziej objawiającego światu wdzięki posiadaczki kawałku materiału, szumnie zwanego sukienką. W przypadku osobników płci brzydszej wyróżnia się argument krawata, muszki lub braku tego i tego. Synonimy: targowisko próżności, królestwo tandety.

Co to była za noc! Po uroczystym rozpoczęciu imprezy przez Albusa Dumbledore'a (ubranego w świetnie skrojoną szatę w brązowe groszki, spod której nie widać było zaokrąglonego od nadmiaru słodyczy brzuszka! Dobra robota, profesorze!), atmosfera szybko została podgrzana do temperatury wrzenia wody! Było to widać, słychać i czuć, chociaż może najbardziej to trzecie, kiedy w sukienkach i koszulach uruchomiły się nieznane dotąd właściwości przypisywane zwykle taśmie samoprzylepnej. 


Wszystkie salony z sukniami i szatami wyjściowymi zacierały swe chciwe łapki w oczekiwaniu na napływ żądnej ubrań klienteli, z sakiewek której aż wysypywały się galeony, krzyczące "wydaj mnie! wydaj mnie! przecież te cekiny idealnie pasują do różowej sukni z weluru!". Która dama oparłaby się tak cennej opinii? 

Większość z Was pewnie przez cały wieczór robiła to samo co my - knuła i wyłudzała informacje obserwowała przydeptywane suknie, wyglancowane buty i przekrzywione muszki, ale dla tych, którzy byli zbyt zajęci swoim partnerem lub samotnym pożeraniem całych stołów z jedzeniem, przychodzimy na ratunek z modowym zestawieniem dziesięciu najlepszych i najgorszych kreacji tych Walentynek!


Sponsorem tego artykułu jest sieć butików Madame Ducie, którego założycielka wymusiła na nas tę reklamę, oferując jednocześnie pokaźną sumkę w zamian za to, że łaskawie nie obsmarujemy ocenimy kreacji jej córki, Yseult. 
Tak, sprzedaliśmy się.

Jesteśmy niepocieszeni, że większość wyglądała zaskakująco dobrze i nie możemy złego słowa powiedzieć o wyszukanych kreacjach, ale, cóż, spróbujemy!

Josephine Hawkins z Ravenclaw, której - nad czym bardzo ubolewamy - nie udało się odegnać ciemnych chmur, postanowiła nie kryć swoich uczuć względem Benjamina Georgijewa i na bal odziała się w suknie będącą wyrazem żałoby po ich płomiennej jak dotąd miłości. Nic tak nie odzwierciedla nastroju jak ubiór. Bal balem, zespół grał jakże adekwatną piosenkę "Zabiłaś tę miłość, teraz widzę testrale", jednakże na sam pogrzeb tejże miłości polecamy owinąć się w całun, który naszym zdaniem jest adekwatniejszy, niż stanowczo za głęboki dekolt, mający pewnie skusić jej partnera niczym wąż Ewę w Edenie. Pochwalić jednak należy wybór dodatków. W małej pudełkopodobnej torebce z pewnością było wystarczająco dużo miejsca na wywar żywej śmierci, na wypadek, gdyby Benjamin miał czelność dobrze bawić się z inną. 


Co o stroju powiedziała przypadkowa osoba? 
- Ech, Józefina, ta to zawsze cyckami świeci.  - Nicole D. kręci głową z niesmakiem i zakłada ręce na klatkę piersi, próbując ukryć ich brak. - Prawdopodobnie w szwalni brakło materiału na wykończenie dekoltu. 




Na bieżąco śledzimy wszystkie nowości ze świata i ostatnimi czasy w jednym z dzienników ukazał się artykuł opisujący haniebne przestępstwo, do jakiego niewątpliwie zalicza się napad z rabunkiem na fabrykę poduszek, skąd skradziono całą masę pierza. Sprawca zbiegł, ale okazuje się, że mamy winowajczynię! Wygląda na to, że Elsa Menzel z Hufflepuffu postanowiła z brzydkiego kaczątka przeistoczyć się w łabędzia podczas szkolnego balu. Istnieje również opcja, że opisany wyżej niecny występek dotyczył kogoś innego, a sama dziewczyna ograniczyła się tylko do zaiwanienia kostiumu Królowej Łabędzi używanego podczas ostatniego przedstawienia. Tym samym wyjaśniła się zagadka kichających uczniów, którzy widocznie cierpią na alergię na pióra. Cóż, a my do tej pory sądziliśmy, że się kicha na kielicha.

- Nie sądziłam, że doczekam dnia, w którym ktoś na balu w SZKOLE, na Merlina, w SZKOLE, pojawi się z dekoltem do pępka! - rzecze profesor Sprout.





Są takie kreacje, które zdają się idealnie oddawać charakter ich nosicielek (brzmi jak choroba, choroba braku stylu). Zaprzeczając biologicznym terminom, niektóre są zjadliwe dla naszej redakcji i tak też jest w przypadku samozwańczej Słodkiej Puchoneczki Melissy Cupper. Partnerka słynnego na całą szkołę i okoliczne lasy Alexa Nie-Dawać-Mu-Miotły Willisa zdecydowała się na dziewczęcą sukienkę, która wygląda jak warstwa lukru, którą oblano babeczkę. Nic, tylko schrupać i dostać turbulencji żołądkowych w postaci zgagi od nadmiaru cukru. Warto też wspomnieć o wisience na mdłym torcie w postaci krwistoczerwonych dodatków, które utonęły w przyprawiającym o apopleksję kolorowym wystroju wnętrza Wielkiej Sali. Nic, tylko postawić każącą się tytułować per Cupcake dziewczynę na stole razem z jej pobratymcami - muffinkami.

Jeśli mamy być szczerzy, to nie koniec kulinarnych porównań w tym zestawieniu. Należy pamiętać, że słodycze tuczą, dlatego pokusimy się o zmianę menu.



Chantelle Hogarth z Gryffindoru przez większość obecnego roku pełniąca rolę głazu obojętnego na wszystko, co działo się dookoła, postanowiła z okazji Walentynek stać się bardziej glamour głazem obojętnym ciut mniej na wszystko dziejące się dookoła i na ten cel wybrała czarną, bo czarny to przecież bardzo neutralny kolor, suknię ciągnącą się do ziemi. Z trudem przechodzi nam to przez pióro, ale pochwalamy wybór. Chantelle niczym ta wyniosła czarna mamba walczyła z morderczym zapałem chłopaków (nie do tańczenia, do zabijania) i cieszymy się niezmiernie, że suknia nie ucierpiała, kiedy Gryfonka rozdzialała Benjamina G. i Bastiana W., którzy pragnęli zrobić kuku niejakiemu Drew B.


Mawiają, że zawsze należy myśleć praktycznie. Zasadę tę doskonale przyswoiła Kristel Scriven z Ravenclawu, która z okazji Walentynek postanowiła postawić na minimalizm i to w pełnym tego słowa znaczeniu! Sukienka jest tak krótka, że całkowicie niweluje ryzyko potknięcia się o nią, a Kristel, która od alkoholu ostatnio nie stroni - można by rzec, że własnego brata zamieniłaby na kilka buteleczek - znana jest z zawodowo wykonanych szczupaków na wszelkich imprezach. A skoro o zwierzętach mowa - Kristel inwestując w koronkę i czerń postanowiła zmienić się w prawdziwą Czarną Wdowę, głębokim jak Wielki Kanion dekoltem wodząc na pokuszenie słabych mężczyzn i zachęcając ich do bratobójczych walk. W tym szaleństwie jest też medoda, bo gdyby nabzdryngolony Syriusz B. zdołał uśmiercić Remusa L., Kristel miałaby idealny strój na pogrzeb!



Kolejna omawiana przez nas kreacja sprawiła, że nabraliśmy wielkiej ochoty na spożycie mizerii (wszak wegetarianizm jest teraz bardzo trendy). Widać tą samą pobudką kierowała się Ariana Rosie ze Slytherinu, która postanowiła zaprowadzić kuchenną rewolucję w swojej szafie, decydując się na sukienkę a la "zdeformowany ogórek", na widok której niejednemu pociekła ślinka. Kolor sukni doskonale oddawał nastrój dziewczyny, jakby krzyczała: "Jestem ze Slytherinu, bez wideł nie podchodź!" Jednak niektórzy wystawieni do wiatru przez wątpliwej urody partnerki kamikaze byli na tyle głodni, że podjęli się samobójczej misji wyciągnięcia pannę Rosie na parkiet, a wtedy w ruch weszła wężowa natura Ślizgonki. Z pozoru smaczny ogóreczek okazał się być trującym kąskiem dla każdego, kto nadawał się na cel akcji "Upokorzyć Gryfona".




Jeżeli ktoś z Was, drodzy czarodzieje, obdarł sobie kolana, lądując z plackiem na podłodze lub zadowalając przypadkową publikę spektakularnym lotem "na szczupaka" to wnioski i pozwy prosimy kierować na skrzynkę pocztową Katelyn Avery ze Slyherinu, której sukienka ciągnęła się po początku do końca Wielkiej Sali, a przynajmniej nasza redakcja odniosła takie wrażenie. Nie dość, że znów wokół kolejnej dziewczyny zapanowała grobowa atmosfera, to tym razem przypominało to grzebanie panny młodej, która jeszcze nie zdążyła ściągnąć swojego trenu. Aż dziwne, że tak cnotliwa Kate zabawiała się wraz ze swoją przyjaciółką Arianą z Jace'm Malfoyem, a to co we trójkę spożywali, zdecydowanie nie przypominało soku dyniowego





Cóż za blask strzelił tam z okna! 
Mowa oczywiście o oknie biednej babci Evy Reeve z Gryffindoru, której urocza wnuczka najwyraźniej postanowiła gwizdnąć z karnisza wyświechtaną firankę i - owijając się nią jak pieczony ziemniak folią aluminiową - od razu odstrzelić potencjalne przeciwniczki przygotowujące się do udziału w balowej bitwie fashionistek. Plan genialny w swojej prostocie, gorąco pochwalamy  oszczędność, ekonomiczność oraz nadawanie przedmiotom drugiego życia, jednak Gryfonka przegapiła chyba jeden istotny szczegół. Firanki wyszły z mody już… No, postawmy sprawę jasno, NIGDY DO NIEJ NIE WESZŁY!
Prawdopodobnie Reeve nie dość miała już swojego nazwiska na naszych łamach i podczas starannego dobierania kreacji wykazała ambicję wbicia się w czołową pozycję w naszym rankingu. Cóż, jeśli taki był zamiar, to serdecznie gratulujemy, jednak czy należało się aż tak podkładać?




Skoro już jesteśmy w Gryffindorze i omawiamy drugie życie przedmiotów codziennego użytku, to czujemy się zobligowani do opisania kreacji Mary MacDonald z Gryffindoru. Pośpiech nie wróży niczego dobrego, a nasza urocza Marysia prawdopodobnie tak skupiła się na misternym układaniu złocistych loków i dobieraniu odpowiednio całuśnej szminki, że kompletnie zapomniała o zdobyciu sukni na ten wieczór  i zmuszona była odbyć wycieczkę do kuchni (redakcja przypomina, że odwiedzanie tego miejsca jest zakazane przez regulamin!), aby, korzystając z faktu, że skrzaty były zajęte dekorowaniem babeczek, porwać z najbliżej leżącego stołu kraciastą ceratę.
Bynajmniej nie jesteśmy zdziwieni faktem, że kreacja ta zwaliła z nóg jej partnera, Willa Mulcibera. My sami również padliśmy na kolana, będąc zachwyconymi kolejnym zastosowaniem dla kuchennych cerat. Gospodynie - patrzcie i uczcie się!



Mimo że ta ciocia nie przejawia sadystycznych zapędów i nie zostawia na policzkach siostrzeńców śladów po szmince, w swej balowej stylizacji wykazała się tą samą monotematycznością, co niekoniecznie udany mdły morelowy torcik podany na imieninach. Cieszymy się jednak, że Lucasowi smakował!

To nie siostrzeniec, ale widocznie do gustu przypaść mu musiały też całuśne ślady po nie wściekle czerwonej, a jasnoróżowej szmince, które Hannah Collins z Hufflepuffu zostawiła na całej powierzchni jego twarzy w pewnym zacisznym, niedostępnym (PRAWIE!) dla oczu wścibskich i ciekawskich kąciku.



Tym samym dobrnęliśmy do szczęśliwego finału! Dlatego teraz do Was, czytelników, należy ostatnie słowo - który strój zasłużył na miano porażki roku, a który, Waszym zdaniem, jest względnie ładny?

1 komentarz:

  1. Jak dla mnie, ładnym można nazwać strój Hanny Collins. Kompletnie nie przypadł mi do gustu za to ten Elsy Menzel, ale ja się nie znam ;3

    OdpowiedzUsuń

Redakcja prosi o zachowanie kultury w Waszych bluzgach!